Home office – świetna sprawa, ale do czasu

Bartosz Kowalczyk

Pandemia COVID-19 wywróciła dotychczasowy porządek świata do góry nogami. W odpowiedzi na zalecenia sanitarne wiele przedsiębiorstw musiało tymczasowo wstrzymać działalność lub nawet całkowicie jej zaniechać. Osoby, których charakter pracy na to pozwalał, zostały w dużej mierze odesłane na tzw. home office, czyli pracę zdalną. Jak to w życiu bywa, zdania na temat tego trybu pracy od początku były podzielone. Zarówno wśród socjologów, psychologów, ekspertów od bezpieczeństwa i higieny pracy, jak i samych pracowników powstała niezliczona ilość poglądów, jak profesjonalnie wykonywać pracę, nie opuściwszy mieszkania. 

Początkowy okres pracy zdalnej spowodował eksplozję entuzjazmu wśród pracowników biurowych. Bardzo często spotkać można było wypowiedzi typu “Wstaję z łóżka, włączam komputer i jestem w pracy! Żadnych ulicznych korków, mycia włosów czy szykowania posiłków do lunchboxów.” Wiele osób uważało, że to nowe (dla niektórych egzotyczne) podejście do realizowania zadań zawodowych zwiększyło ich wydajność i kreatywność. Ale czy na pewno? 

Czy na pewno jesteś w pracy? 

Home office wymuszony przez pandemię COVID-19 był fajny przez pierwsze pół roku. Praca zdalna jest „wygodna”, pozwala zaoszczędzić czas spędzany na podróży, makijażu, goleniu się czy przeglądaniu szafy w poszukiwaniu tej jedynej stylizacji, która jest godna spędzić z Tobą resztę dnia. Otwierasz oczy, poranną rutynę załatwiasz w 3-5 minut i już siedzisz przed komputerem, zalogowany na firmowe konto. Po prostu. 

Technicznie wszystko się zgadza, jesteś w pracy, ale czy czujesz się w pracy? Czy Twoja podświadomość przełączyła się na tryb profesjonalny? Czy masz wewnętrzne poczucie, że teraz jest czas i miejsce na wykonanie tego nudnego zadania, które wisi na Twojej tablicy już trzeci tydzień? Niestety, odpowiedź na powyższe pytania jest jedna: nie. Nasze mózgi przetwarzają nie tylko tę informację, którą im świadomie podajemy. Widoczny na ekranie napis „jesteś zalogowany” nie ma nic wspólnego z uruchomieniem trybu praca w naszej podświadomości. 

Scenariusz numer jeden – pracuję w domu 

Pracuję zdalnie, z domu. Odpisałem na wszystkie maile, zakończyłem wszystkie zaplanowane spotkania do południa (co rzadko się zdarza). Siadam wygodnie w swoim fotelu dla graczy, w którym codziennie po godzinach spędzam wiele godzin, zanurzając się w świecie emocjonujących rozgrywek sieciowych. Zastanawiam się, co wymaga w tym momencie mojej bezpośredniej uwagi. W słuchawkach gra muzyka poprawiająca koncentrację, jednak nie pomaga mi ona skupić się na poszukiwaniu zadania. Najwyraźniej była zbyt monotonna – zaglądam więc do mojego odtwarzacza online, przewijam listę dostępnych filmików w poszukiwaniu czegoś innego. Coś takiego! To z taśmy klejącej da się zrobić nalewkę? Filmik tylko 15 minut, ok, zobaczmy. Następnie przegląd prasy. Czas płynie. Trzeba by coś zjeść, potem pozmywać. A w ogóle to czy przypadkiem podłoga nie jest zakurzona? W ten sposób na rozmaitych przerywnikach i pozapracowych aktywnościach upłynęło półtorej godziny. Zasiadam z powrotem przed komputerem i próbuję sobie przypomnieć, co to ja miałem zrobić

Scenariusz numer dwa – pracuję w biurze 

Tym razem pracuję w biurze w jednej z siedzib firmy. Podobnie – wybija południe, a ja zakończyłem wszystkie zaplanowane na dzisiaj aktywności. Co teraz? Zacznijmy od zaparzenia herbaty, przed pandemią był to jeden z tych codziennych rytuałów, którym z pasją oddawała się cała załoga. Wracam do komputera i rozpoczynam przeglądanie swojego prywatnego backlogu w poszukiwaniu jednego z “odłożonych na później” tematów, na które przecież na home office nigdy nie ma czasu. Czyżby? Ależ jest, tylko są też te wszystkie rozpraszające, pozapracowe czynności. Teraz jednak jestem w biurze i bez problemu zabieram się za przygotowanie instrukcji, o którą już dawno prosiło mnie kilka osób. Potem porządkuję backlog w projektach, za które jestem odpowiedzialny. Przeprowadzam inwentaryzację sprzętu biurowego itp. 

Daj mózgowi jasny sygnał – jestem w pracy 

W pracy naprawdę jest co robić, bez względu na to, czy pracujemy zdalnie, czy w biurze. To konstrukcja naszego mózgu sprawia, że wymaga on jasnych bodźców, czytelnych sygnałów, takich jak zmiana odzieży i otoczenia. One automatycznie “uruchamiają” w nas poczucie, że teraz nie jest czas na przeglądanie prywatnej poczty, zakupy przez internet czy zmywanie podłóg. Założenie eleganckiego stroju, przyjazd do biura, spotkanie na żywo ze współpracownikami to bodźce, które wyzwalają w nas profesjonalne podejście i pozwalają skoncentrować się na aktywnościach związanych z pracą. 

Gdy pracujemy z domu, dla wygody często pozostajemy w piżamie przez większość dnia. Zapominamy o goleniu, o makijażu itp. A te wszystkie rzekomo drobne rytuały “wprowadzają nas w inny tryb” – tryb pracy, profesjonalizmu i poważnego traktowania zawodowych obowiązków. To, że pandemia COVID-19 zmieniła świat na zawsze, jest faktem. Nie zmieniła ona jednak podstawowego systemu wartości oraz ludzkich potrzeb. A jedną z nich jest potrzeba poczucia przynależności do grupy oraz potrzeba widywania się z innymi ludźmi.