Uspokój swój mózg
Coraz częściej słyszę skargi na złe samopoczucie, kiepski nastrój, brak motywacji i siły. Kiedy próbuję powiedzieć, że przecież wszyscy żyjemy od trzech lat w stanie podwyższonego stresu, słyszę: ”Ale właściwie nic złego nie dzieje się w moim życiu.” Skąd wobec tego takie złe samopoczucie? Chciałoby się zapytać: „Dlaczego czujemy się tak źle, skoro żyje się nam tak dobrze?”, używając podtytułu jednej z książek Andersa Hansena „Uspokój swój mózg”, która niedawno ukazała się na rynku.
Szczęście czy przetrwanie? Oto jest pytanie!
Pisałam już o tym i często to powtarzam podczas spotkań w ramach mojej praktyki: nasz mózg wyewoluował do pewnych zadań i wytworzył mechanizmy, które pozwalały realizować te zadania w określonych warunkach. Głównym zadaniem było zapewnić przeżycie i rozmnażanie się. Nie możemy więc zapominać, jak podkreśla też autor wspomnianej książki, że zadaniem mózgu nie było (i nadal nie jest) dbać o nasze szczęście, ale sprawić, abyśmy przeżyli.
W początkach ludzkości głównymi zagrożeniami były: infekcje, atak drapieżników, wykrwawienie się w wyniku odniesionych ran, głód, śmierć w połogu lub przy porodzie. Mózg, którego zadaniem było uchronić nas przed niebezpieczeństwem, wyspecjalizował się w przewidywaniu zagrożenia na podstawie możliwie drobnych bodźców. I zrobił to znakomicie, skoro gatunek ludzki ciągle trwa i rozwija się, pomimo swojej kruchości w porównaniu z wieloma innymi gatunkami.
Mózg – mistrz czarnych scenariuszy
Ewolucja jest procesem bardzo wolnym i ciągle jeszcze nie nadąża za zmianami cywilizacyjnymi. To powoduje, że nasz mózg, wyspecjalizowany w przewidywaniu czarnych scenariuszy, robi to nadal, pomimo że bodźce, które kiedyś mogły oznaczać śmierć, dziś mają już inne znaczenie.
Rozwój nauki i medycyny pozwolił nam wyeliminować prawie całkowicie większość dawnych zagrożeń, czyli śmierć z powodu infekcji, wykrwawienia na skutek odniesionych ran, śmierć w połogu, podczas porodu i parę innych. Ale nasz mózg jeszcze nie przeprogramował znaczenia pewnych bodźców i wciąż z jednakową siłą pobudza ciało migdałowate do uruchamiania stresu, lęku i reakcji ucieczkowych.
W ostatnich latach nasze życie najpierw zdestabilizowała pandemia, potem wojna u sąsiadów. Od tego czasu ciało migdałowate jest non stop w stanie alertu, a to powoduje życie w ciągłym stresie i prowokuje nasz mózg do tworzenia negatywnych scenariuszy, co z kolei jeszcze bardziej podnosi nasz poziom stresu.
Sprowadź mózg na ziemię
Co możemy zrobić, kiedy znamy już ten mechanizm? Włączyć świadome działania, które pomogą przerwać to błędne koło.
Przede wszystkim warto “sprowadzić mózg na ziemię” i pokazać mu konkrety, aby zatrzymać tworzenie przerażających scenariuszy. Szukajmy więc faktów, do których możemy się odwołać, zadając sobie pytanie: “Jakie jest moje rzeczywiste doświadczenie?”. Kiedy słyszymy w głowie: „zawsze”, „nigdy”, „wszyscy” to sygnał, że nasz mózg wsiadł na swojego ulubionego konika i jedzie z produkcją katastroficznej wizji. Słyszymy „zawsze”? Zapytajmy sami siebie: „To znaczy kiedy, ile razy to się zdarzyło?”, „wszyscy” – „to znaczy kto konkretnie?”
Sprowadzanie do konkretów bardzo uspokaja nasz rozpędzony umysł.
Niedawno ukazała się książka „Factfulness”, w której autor pokazuje, jak łatwo ulegamy mitom o życiu i nie weryfikujemy ich z rzeczywistością i jak dalekie są one od rzeczywistości, która jest o niebo lepsza, niż sobie wyobrażamy.
Wystarczy, że w świadomy sposób pomyślimy o tym, jak komfortowe jest nasze życie, w porównaniu choćby z sytuacją pokolenia powojennego. Jak od tego czasu zmienił się nasz komfort cieplny, dostępność pożywienia, edukacji, leczenia i jeszcze parę innych aspektów życia. Wiele rzeczy stało się dla nas tak oczywistych, że nawet ich nie zauważamy i nie doceniamy.
Spojrzenie przez ten pryzmat może być bardzo uspokajające.
Możemy pójść krok dalej i spróbować czegoś, co niektórzy nazywają praktykowaniem wdzięczności. Chodzi o to, aby uświadomić sobie możliwie dużo pozytywnych aspektów swojego życia i docenić je. Na przykład to, że mam dach nad głową, nocą jest mi ciepło i sucho, mam co jeść, mam bliskich i przyjaciół, dla których jestem ważny/ważna, żyję we w miarę bezpiecznym miejscu.
To wszystko sprawia, że nabieramy trochę innej perspektywy i – z cywilizacyjnie rozbuchanej roszczeniowej postawy – schodzimy trochę bliżej ziemi i prawdziwego życia.
Kiedy udaje się nam wzbudzić w sobie radość i poczucie wdzięczności za to, co mamy i czego doświadczamy, karmimy swój ośrodek przyjemności i wzmacniamy odporność psychiczną.
Zarządzaj mózgiem, zarządzaj życiem
Oczywiście nie uchroni nas to od przeżywania lęku, od stresu i innych nieprzyjemnych uczuć. One muszą się pojawiać, bo są częścią życia i są nam potrzebne. Chodzi tylko o to, aby zachować odpowiednie proporcje i nie pozwolić się im przytłoczyć.
Pomocna będzie również wiedza na temat mechanizmów działania umysłu, która pozwoli znaleźć sposoby radzenia sobie z nimi. Polecam książkę, o której wspomniałam: „Uspokój swój mózg”. Mądra, przystępnie napisana, oparta na badaniach naukowych i wzbogacona cennymi wskazówkami. Może być dla nas wsparciem w trudnych czasach.
Uczmy się zarządzać swoimi emocjami, aby one nie zarządzały nami. Uczmy się rozumieć swój mózg, aby nas wspierał, a nie ograniczał.